Jako że okienko było maleńkie, a Atlas V jest niezwykle przewidywalną rakietą, to wybrałem się na obejrzenie startu. Niestety obowiązki pracowe spowodowały że miałem bardzo mało czasu na dojazd – z domu wyjechałem 10:35. Dlatego też musiałem zrezygnować z optymalnego do oglądania startów Atlas V miejsca (Playalinda Beach) i zadowolić się zakrętem drogi 401 w Port Canaveral. Dotarłem tam dosłownie 2 minuty przed startem. Ledwo zdążyłem zaparkować samochód i wyjąć aparat a tu zapłon! Atlas V wystartował jak to zwykle robi, dość powoli (brak silników na paliwo stałe), poleciał jak od niechcenia w kosmos, robiąc całkiem sporo fajnego huku. Ludzi było bardzo dużo, starty rakiet przyciągają coraz więcej turystów – pamiętam starty promu kosmicznego na których było mniej ludzi. Jak zwykle było sporo samobójców parkujących w najbardziej idiotycznych miejscach oraz przebiegających autostradę w poprzek (świetny sposób na zginięcie pod kołami). Poniżej kilka zdjęć z mojego punktu obserwacyjnego – nic szczególnego.