Jak czytelnicy pewnie wiedzą, ostatni weekend w USA był pod znakiem świętowania Święta Niepodległości. I tradycyjnym elementem tego świętowania jest strzelanie czym się da w niebo. Niestety nie było żadnej przyzwoitej rakiety, za to ilość ogni sztucznych jaką wystrzelono i wysadzono w USA wystarczyła by pewnie na wysłanie misji na Marsa. Nawet pogoda dopisała – zarówno 3 lipca jak i czwartego niebo nad wyspą było na tyle czyste że można było wystrzeliwać ognie sztuczne bez obawy że dostanie się piorunem w zamian. Ludzie wręcz oszaleli – plaża była pełna miłośników pirotechniki – każdy szanujący się ojciec rodziny musiał czymś strzelić w powietrze. Niektórzy chyba zapomnieli zakupić właściwego sprzętu i podpalali flary alarmowe (produkujące straszne ilości czerwonego dymu). Ale ogólnie było nieźle, nie zostałem trafiony niczym; dom się nie spalił. Poniżej kilka zdjęć z plaży 3 i 4 lipca.
Plaża koło mojego nowego domu i ludzie obserwujący pokaz ogni sztucznych |
Pokaz ogni sztucznych w Cocoa Beach |
Pokaz ogni sztucznych w Cocoa Beach |
Pokaz ogni sztucznych w Cocoa Beach |
Pan z flarą |
Plaża 4 lipca – tyle ludzi jeszcze nie widziałem |
Mój pies się trzepie |