W ciągu ostatnich kilku dni pojawiła się cała seria informacji wskazujących na to jak bardzo SpaceX zagraża wielu firmom kosmicznym. Ale po kolei:
- jak wiecie, trwa proces przygotowywania EIS (Environmental Impact Statement) dla modyfikacji jakie SpaceX planuje na LC-39A oraz równolegle dla LC-37. I oczywiście zarówno ULA jak i Blue Origin zgłosiły swoje uwagi. ULA wyprodukowała 22 strony, BO było oszczędniejsze w słowach i wyprodukowało tylko 3 strony. Nie chce mi się całości czytać, ale tak przeglądając na szybko to ULA tłumaczy FAA krok po kroku jak mają zrobić EIS i gdzie mają się przyczepić do SpaceX. BO jest mniej szczegółowe i jedynie chce żeby SpaceX nie monopolizowało zasobów Cape Canaveral. Faktem jest że starty i lądowania tak olbrzymiej rakiety po kilkadziesiąt razy rocznie z dwóch platform znacząco utrudnią życie wszystkim na Cape Canaveral. Szczególnie na początku, kiedy trzeba będzie ewakuować wszystko co żywe w promieniu 6 mil od tych platform. Czyli wszystkie budynki ULA i cała platformę LC11/36. A także sporo budynków NASA. Szczególnie kiepskie położenie ma LC-37, bo LC-39A od początku był budowany dla dużych rakiet ze sporym zapasem pustego miejsca. Ale ewakuacja wszystkiego w promieniu 6 mil od LC-37 wymaga praktycznie ewakuacji całego CCSFS i całego KSC. W związku z czym zrozumiałe jest zaniepokojenie zarówno ULA jak i Blue Origin. Jednak o ile BO po prostu chce żeby SpaceX miało zdefiniowany limit startów, to ULA najchętniej widziała by Starship tylko w Boca Chica. Jak się to skończy? Spodziewam się że FAA wyda zgodę na planowane przez SpaceX modyfikacje i Starship będzie startował z LC-39A (a w przyszłości także z LC-37) a ULA i BO będą musiały jakoś to przełknąć / dostosować się. Spodziewam się także że SpaceX już niedługo zaproponuje budowę nowej platformy na północ od LC-39B i będzie następny EIS i znowu będą protesty – w tym wypadku naturyści pewnie zaprotestują bo częste starty Starship z tej platformy zagroziły by dostępowi do nagiej plaży na Playalinda Beach. A z naturystami lepiej nie zaczynać!
- Arianespace w ramach zwiększania konkurencyjności próbuje przepchnąć prawo które wymagało by wystrzeliwania europejskich misji tylko europejskimi rakietami. W ten sposób rakieta Ariane 6 miała by zapewnioną przyszłość pomimo wysokiego kosztu startu. Jak wiecie, USA ma już podobne prawo, ale tylko dla satelitów wojskowych. Cywilne / nie wojskowe rządowe mogą latać europejskimi rakietami jak to np. pokazano wystrzeliwując JWST. Europa też przez długi czas miała wymóg startów np. satelitów Galileo za pomocą „europejskich” rakiet *(w cudzysłowie bo wynoszono je Sojuzem), ale dzięki kryzysowi z Vegą i Ariane 6 wystrzelono parkę Galileo za pomocą Falcon 9 i chyba nie ucierpiały żadne sekrety. O takim prawie mówi się od dawna i szczerze to mam mieszane uczucia – z jednej strony obecna sytuacja powoduje że bez jakichś subsydiów / nakazów, Ariane 6 nie będzie zbyt często używaną rakietą. A przemysł kosmiczny wydaje się być przyszłością / nowym IT i było by głupio gdyby Europa to przespała. Jednocześnie wymuszanie korzystania z raczej mało nowatorskiej i bardzo drogiej rakiety bez jakiegoś planu znaczącego obniżenia kosztów wydaje się bardzo monopolistycznym zagraniem. Arianespace od początku wiedziała że Ariane 6 będzie niekonkurencyjna – budowanie rakiety wielokrotnego użycia która mogła by być konkurencyjna do F9 uznano za zbyt kosztowne więc trzeb było zbudować rakietę która będzie miała sens przy niskiej kadencji lotów. I podobnie jak Vulcan, jak się wystrzeliwuje coś kilka-kilkanaście razy w roku, to odzysk pierwszego stopnia ma średni sens ekonomiczny.
Cóż, wygląda na to że ostatni lot Starship pokazał sceptykom że odzysk drugiego stopnia jest realny. I że istnieje bardzo poważne ryzyko że SpaceX ponownie zmieni cały rachunek ekonomiczny lotów w kosmos zanim konkurencji uda się dogonić obecny stan. Zamiast więc próbować dogonić SpaceX, konkurencja myśli jakby tu im rzucić kłody pod nogi i spowolnić postęp. Etyczne to nie jest, czy będzie skuteczne – to zobaczymy.