Tesla zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami pokazała wczoraj baterię domową. Dostępna jest ona w pojemnościach 7kWh i 10kWh, kosztuje $3K za mniejszą i $3.5K za większą, można je łączyć w celu uzyskania większej pojemności, ma 10 lat gwarancji (z możliwością przedłużenia o następne 10), daje się obciążać ciągłą mocą 2 kW z możliwością chwilowych obciążeń do 3.3 kW. Niestety cena nie zawiera kosztu falownika/prostownika, który pewnie kosztuje następne $2K albo i więcej. Tesla sugeruje że ta bateria powinna być zainstalowana wraz z panelami słonecznymi na dachu tak, by ładować się w ciągu dnia, kiedy słońce jest najmocniejsze, a zapotrzebowanie na prąd w domu niewielkie, a oddawać energię wieczorem, kiedy jest zupełnie odwrotnie.
Zestaw paneli słonecznych o mocy 2 kW jest raczej tani – rzędu $1000. Czyli kupując taką baterię, falownik i panele wydajemy około $7K (doliczam koszty instalacji). Zakładając optymistycznie że codziennie zużyjemy o 10 kWh mniej prądu dzięki tej instalacji, przy obecnych cenach prądu u mnie ($0.11 za kWh powyżej pierwszych 1000 kWh miesięcznie) wychodzi mi że dziennie taka instalacja oszczędzi $1.1 ~= $400 rocznie. Czyli żeby się to zwróciło trzeba kilkanaście lat. Myślę że jednak spasuję…