Pracownicy SpaceX wymieni w nocy nie jeden ale trzy siłowniki ruszające tarkami. Trzy! Jakim cudem trzy mogły się jednocześnie zepsuć? No chyba że zepsuł się jeden, ale dwa pozostałe wymieniono bo używały tego samego rozwiązania które się w tym pierwszym popsuło.
Dziś po raz już nie wiem który składają rakietę do kupy. Pierścień z dziurami się właśnie instaluje, potem będzie instalacja drugiego stopnia, sprawdzenie że wszystko działa i zacznie się odliczanie. Trzeba jeszcze zatankować rakietę, co wcale takie proste nie jest biorąc pod uwagę ilość paliwa i utleniacza. Ale do soboty rano się raczej wyrobią.
Jestem nieustannie pod wrażeniem tego jak SpaceX potrafi szybko rozłożyć i ponownie złożyć rakietę. Godziny zamiast tygodni. To wszystko obniża znacząco koszty, ale ma sens jedynie gdy od początku planujemy duże tempo lotów. W przypadku rakiet które startują kilka razy w roku nie ma sensu optymalizować tego kroku. SpaceX pewnie się wiele nauczył po F9, w którym rozpięcie pierwszego i drugiego stopnia jest dużo bardziej pracochłonne, choć nadal znacznie łatwiejsze niż w innych rakietach. Brak hydraulicznego systemu separacji, który odpycha drugi stopień znacząco ułatwia to zadanie.