Jak czytelnicy pamiętają, 22 marca tego roku wystartowała rakieta Atlas V wynosząc na orbitę Cygnusa. I w czasie tego startu nastąpiła mała awaria. SpaceFlight Now opublikował dziś ciekawy artykuł w którym pojawiają się strzępki informacji o tym co się stało. Po przefiltrowaniu tego artykułu udało mi się wczytać że:
- wszystko było dobrze aż do 3:42 lotu
- w tym momencie nagle zmienił się gradient ciśnienia na zaworze sterującym stosunkiem mieszanki
- spowodowało to ograniczenie ilości kerozyny dostarczanej do komory spalania
- turbosprężarka nadal pracowała z nominalną prędkością obrotową i ilość tlenu doprowadzana do komory spalania się nie zmieniła
- w efekcie spadł ciąg silnika a jednocześnie mieszanka stała się bogata w tlen
- ULA we współpracy z producentem zmieniła konstrukcję zaworu sterującego składem mieszanki
- nowa wersja zaworu została przetestowana na jednym z RD-180 w Rosji i dopuszczona do użycia
- ULA wymieniło zawory we wszyskich posiadanych RD-180
I teraz moje spekulacje. Po pierwsze to było o włos od katastrofy. Silnik miał mniejszy ciąg a do tego zużywał za dużo tlenu co spowodowało przedwczesne jego wyłączenie. Gdyby awaria nastąpiła kilka sekund wcześniej, to Centaur nie byłby w stanie skompensować braku prędkości i cała misja zakończyła by w oceanie. Po drugie było o włos od katastrofy 😎 Bogata w tlen mieszanka w komorze spalania powodowała jej błyskawiczną erozję i pewnie także kilka sekund dłużej i mielibyśmy wypaloną dziurę w komorze spalania i eksplozję silnika. A po trzecie pokazuje to jak pomimo tego że dana część ma za sobą setki lotów (w różnych silnikach pochodzących od RD-170), to i tak może być źle zaprojektowana i się zepsuć. Oczywiście nie znamy dokładnej przyczyny awarii – mogła być nią np. modyfikacja procesu produkcyjnego wprowadzona niedawno.
Następny Atlas V poleci 28 lipca i zdecydowanie planuję się wybrać na ten start – jestem bardzo ciekaw czy zmodyfikowany zawór wytrzyma…