Shotwell: cost of refurbishing F9 first stage was “substantially less” than half of a new stage; will be even less in the future. #33SS
— Jeff Foust (@jeff_foust) April 5, 2017
Czyli SpaceX wydał jakieś $15M na wyremontowanie tej rakiety i przygotowanie jej do lotu (szacuje się że pierwszy stopien kosztuje około $30M). Drugi stopien kosztuje około $10M czyli można założyć że rakieta kosztowała okolo $25M zamiast $40M. Nawet przy tak długotrwałym i pracochłonnym procesie przygotowania do ponownego użycia, oszczędność $15M to sporo pieniędzy. Jednak zakładając że SES dostał ponad 30% zniżki to zysk SpaceX na tym locie był niższy niż na locie nowej rakiety. I tu leży pies pogrzebany. SpaceX wydał kilka miliardów dolarów na umożliwienie używania pierwszych stopni wiele razy i wypadało by zarabiać na lotach takich rakiet więcej a nie mniej tak by udało się odzyskać zainwestowane pieniądze. Jak firma będzie dawała hojne zniżki za lot używaną rakietą, to odzyskanie tych miliardów może okazać się niemożliwe. Czyżby zła decyzja biznesowa? Moim zdaniem nie – SpaceX planuje w przyszłości większość zysków czerpać z internetu satelitarnego. A żeby ten był opłacalny trzeba znaleźć możliwie tani sposób wysyłania satelitów na orbitę. Czyli mówiąc inaczej SpaceX nie próbuje odzyskać inwestycji w wielokrotną używalność rakiety od swoich klientow – tą inwestycję docelowo sfinansują klienci ich internetu satelitarnego. W ten sposób daje się domknąć plan biznesowy – to też tłumaczy inne podejście ULA z Vulcain’em – jako ze tam koszty musza być przeniesione na klientow, to żeby być konkurencyjnym cenowo ze SpaceX, trzeba zainwestować możliwie mało a jednocześnie odzyskać jak najdroższe elementy rakiety.