Dosłownie kilka zdjęć i jeden filmik. Zdjęcia niezwykle kiepskie bo pogoda była bardzo niesprzyjająca. Na dwie godziny przed startem wydawało się że będą idealne warunki do fotografowania – niebo było bez chmur, temperatury bardzo przyjemne a wiatr, pomimo że dość mocny to zdecydowanie słabszy niż wczoraj. Więc porwałem żonę na siłę na Playalinda Beach. Po drodze dogonił nas znany czytelnikom pirat drogowy – Russell (dwa „l”). Ledwo co dojechaliśmy i nadciągnęły chmury. Do tego był szczyt przypływu + silny wiatr z północnego wschodu = przypływ był taki że plaża praktycznie nie istniała. Pomysł 30 minut marszu plażą na południe w tych warunkach uznałem za nierealny. Do tego temperatura gwałtownie spadała. W związku z czym kolektywnie zdecydowaliśmy że jedziemy na jedną z zatoczek na drodze do Playalinda. Niestety pogoda się psuła coraz bardziej – chmury zrobiły się gęstsze a silny wiatr produkował bryzę znad oceanu – powietrze było pełne soli osiadającej na wszystkim i psującej warunki do fotografowania. Do tego miejsce które kiedyś z Russell’em odkryliśmy nie jest już takie dobre jak dawniej, bo roślinność podrosła i ledwo co widać tylko czubek Atlasa V. Sam start w sensie wizualnym był rozczarowujący – rakieta się pojawiła na kilka sekund i znikła w chmurach. Na szczęście część audio nie zawiodła – grzmiało, skwierczało i dudniło ile wejdzie. Mam nadzieję że filmik to odda, to inauguracja nowej kamerki Sony.
