Jak donosi Defense One, armia USA pracuje nad przystawką do karabinu M4 zamieniającą go w coś w rodzaju małego Zeusa. Żołnierz wyposażony w karabin M4 z tą przystawką będzie w stanie strzelać impulsami energii elektromagnetycznej na sporą odległość. Celem tego wynalazku jest zdalne unieruchamianie różnych urządzeń – dronów, samochodów, czołgów itp.
Zasada działania jest bardzo prosta – czytelnicy pewnie znają piezoelektryczne zapalarki do gazu. Armia zrobiła po prostu taką większą zapalarkę, tyle że energię dostarcza w niej rozpędzony w lufie pocisk. Wystarcza to do wytworzenia bardzo krótkotrwałego impulsu elektrycznego o dużym napięciu. Jednak nadal czas generowania energii jest zbyt długi żeby uzyskać odpowiedni efekt. Dlatego poza generatorem piezoelektrycznym stosuje się urządzenie znane jako „pulse forming network”. Jego zadaniem jest skoncentrowanie energii w znacznie krótszym okresie czasu. Pozwala to uzyskać napięcia i natężenia prądu wystarczającego do usmażenia elektroniki w urządzeniu w które trafi takie wyładowanie.
Początkowo testy tego rozwiązania były jawne, ale armia niedawno utajniła wszystko, podobno dlatego że osiągnięto efekty wystarczające do wdrożenia tego rozwiązania jako broni. Ciekawe kiedy zobaczymy ten pomysł w akcji?