Piątek, poniedziałek czy październik?

Dziś po południu dowiemy się co dalej z SLS. Czy da się rozwiązać problem chłodzenia silników na platformie, czy raczej trzeba będzie zawieźć rakietę do VAB i wymienić jeden z silników.

Wszyscy się zastanawiają jakim cudem system schładzania silników działał w czasie testów statycznych w Stennis. Odpowiedzi jest prosta – po tych testach NASA zdecydowała że oryginalny system nie spełniał wszystkich wymagań i zmieniła go na nowy. Miał być on przetestowany w czasie WDR, ale nigdy nie udało się tego zrobić. W sumie dziwne bo schładzanie silników rozpoczyna się długo przed startem, a ostatni WDR doprowadził rakietę do T-29 sekund (planowano T-10 ale się nie udało). Jak pamiętacie pewnie test przerwał jakiś zaworek w drugim stopniu rakiety który nie chciał się otworzyć i który trzeba było wymienić w VAB.

Jednak sam test był też trochę udawany – złączka do rury odprowadzającej wygotowany wodór była nieszczelna. I żeby ograniczyć ilość wodoru który uciekał na boki i mógł spowodować eksplozję i pożar, w czasie WDR wyłączono schładzanie silników wodorem. I nie przetestowano krytycznego systemu który szczególnie powinien być przetestowany bo był modyfikowany po ostatnim uruchomieniu.

System schładzania silników w RS-25 jest dość skomplikowany. Ma wiele zadań. Poza tym oczywistym – obniżeniem temperatury silników by nie popękały one w momencie uruchomienia ma on kilka dodatkowych celów. Najważniejszym z nich jest wypełnienie kluczowych elementów silnika ciekłym wodorem. A zanim to nastąpi to wydmuchanie z „wodorowej” części silnika resztek powietrza, które w zetknięciu z ciekłym wodorem mogło by się zamienić w lód. I zatkać coś krytycznego. Sam proces schładzania składa się z kilku kroków – najpierw używany jest powoli schładzany gazowy azot – jego celem jest pozbycie się resztek wilgoci jaka mogła kryć się w silniku. Potem system przestawia się na użycie silnie schłodzonego helu – po to by wydmuchać resztki azotu. I dopiero jak osiągnięte są odpowiednie warunki to wpuszczany powoli jest ciekły wodór. Podobna operacja następuje po „tlenowej” stronie silnika ale oczywiście temperatury są znacznie wyższe. Jednak tylko cześć silnika jest schładzania do temperatur pozwalających na utrzymanie wodoru w postaci ciekłej. Dysza (która jest w czasie lotu chłodzona ciekłym wodorem) schładzania jest „tylko” do około 5C. To bardzo ważne, bo ciepło jakie zostanie w dyszy jest kluczowe do startu silnika – w momencie startu wygotowujący się w zetknięciu z dyszą wodór służy do rozpędzenia turbosprężarek zanim nastąpi zapłon spalaczy wodoru i użycie spalin do napędzania sprężarek. Dlatego schłodzenie silnika jest tak ważne – nie tylko dlatego żeby nic nie pękło ale także żeby silnik mógł się uruchomić.

Z tego co zrozumiałem z informacji jakie podała NASA, to problemem był ostatni etap schładzania silnika – jak już się udało wydmuchać wszystko co trzeba helem i chciano przejść na wypełnianie wodorem. Ilość wodoru jaka dochodziła do silnika była za mała i silnik się nie schładzał jak trzeba. Powodów tego może być wiele. Począwszy od niesprawnego zaworu który nie otwiera się na tyle ile powinien a skończywszy na jakiejś obstrukcji w rurkach które doprowadzają wodór. NASA miała nadzieję że taką obstrukcją może być lód z powietrza i próbowała pozwolić silnikowi na osiągniecie temperatury w której taki lód by się roztopił i odblokował zatkaną rurkę. Jednak to nie pomogło. Czy dlatego że nie osiagnieto właściwej temperatury (np. lód był z wody a nie z powietrza), czy dlatego że powodem obstrukcji jest coś innego.

Dziś się dowiemy co dalej. Inżynierowie NASA pewnie przeanalizowali dokładnie dane i mają lepsze podejrzenia co było przyczyną słabego chłodzenia silnika #3. Jeżeli dane wskazują na lód, to mamy spore szanse na drugą próbę startu w piątek. Jeżeli dane wskazują na jakiś problem z zaworami albo rurami wymagający wymiany czegoś, to mamy sporą szansę na powrót do VAB i opóźnienie do października. Jest też trzecia opcja – dane jakie zebrano nie są w stanie określić co bo przyczyną. Wtedy możemy mieć następną próbę startu w piątek. Albo dopiero w poniedziałek jeżeli się okaże że jakieś dodatkowe testy czy symulacje które da się przeprowadzić w ciągu najbliższych dni spowodują że NASA będzie wiedziała z większym prawdopodobieństwem co się stało.

Jakbym miał stawiać na któryś ze scenariuszy to bym stawiał na próbę startu w piątek. Chyba że dane jednoznacznie wskażą że problem nie ma szans się sam naprawić i że trzeba wrócić do VAB.

Edycja 1 – zapomniałem o zaworze w miedzyzbiorniku (intertank) który też sprawiał problemy. Nie mam pojęcia czy można startować z tym problemem.

Marek Cyzio Opublikowane przez: