Te rakiety mnie wykończą 🙂 Wstałem dziś o 3:15 nad ranem, 3:30 byłem już w samochodzie a o 4:05 stałem na z góry upatrzonym miejscu. Było zimno, bardzo zimno (jak na Florydę) – termometr wskazywał tylko 47F. Ale na start pojawiło się sporo ludzi, między innymi mój przyjaciel Russell (dwa „l”!). Były też rakietowe dziewice – osoby dla których był to pierwszy start w życiu. Na miejsce oglądania tego startu Russell i ja wybraliśmy Titusville – początkowo mieliśmy w planie szczyt mostu Max Brewer, ale ja zrezygnowałem z dwóch powodów – oświetlenia na moście które przeszkadzało w zrobieniu dobrego zdjęcia oraz wiatrowi, który wiał bardzo mocno.
Start odbył się zgodnie z planem, choć były w czasie odliczania jakieś problemy z systemem autodestrukcji rakiety. Na szczęście rozwiązano je (i wygląda na to że winne były anteny na ziemi a nie rakieta). Falcon 9 wzniósł się majestatycznie i wykonał piękny łuk ku zachwytowi oglądających. Jest coś niezwykłego w tej rakiecie, szczególnie gdy jest już wysoko i widać piękny ogień z dziewięciu silników. To niezapomniane przeżycie. Jednak to nie koniec przyjemności jakie zafundował nam SpaceX. Było pięknie widać moment kiedy wyłączyły się silniki pierwszego stopnia. Było też widać moment rozdzielnia się obu stopni a następnie uruchomienie silników drugiego stopnia. Drugi stopień poleciał sobie na orbitę,produkując znacznie mniej światła, więc nie widać tego na zdjęciu. Jednak gołym okiem wyglądało to przepięknie – zostawiał w atmosferze „aniołka” którego wytrwali czytelnicy pewnie pamiętają z innych startów.
Ale to nadal nie koniec emocji – ze dwie minuty po rozdzieleniu się obu stopni pojawił się znowu piękny błysk – to pierwszy stopień uruchomił silniki hamując przed wejściem w atmosferę i rozświetlając niesamowitą chmurę która pewnie powstała w czasie chłodzenia silników przed ponownym uruchomieniem. Drugie uruchomienie było dość krótkie – kilkanaście sekund. Potem drugi stopień znikł nam z widoku (choć na zdjęciu zachowała się poświata która powstała gdy wszedł on w atmosferę z olbrzymią prędkością). Po dłuższym czasie, kiedy zacząłem wątpić czy jeszcze coś zobaczymy, pierwszy stopień ponownie uruchomił silniki – widać to jako kreskę w lewym, dolnym rogu. Tym razem znowu trwało to kilkanaście sekund i znowu silniki zostały wyłączone (zdjęcie nie zawiera całego łuku z uruchomienia drugiego stopnia bo skończył mi się czas naświetlania – 7 minut!).
Z informacji jakie znalazłem na internecie wynika że lądowanie nie udało się – rakieta trafiła w barkę, niestety słowo „trafiła” jest najlepszym wytłumaczeniem sytuacji – lądowanie było „twarde” i jak Musk zatweetował będą musieli wykonać drobny remont barki i pozbierać resztki rakiety. To i tak wielki sukces SpaceX, choć oczekiwaliśmy więcej!
P.S. Film od SpaceX: